czwartek, 27 sierpnia 2015

Alternatywne światy Marvela

Na zaprzyjaźnionym forum trochę dostało mi się za tekst o rebrandingu, za uproszczone stwierdzenie, iż tworzenie alternatywnej linii czasowej jest wytrychem, bez zbędnych trudności załatwiającej temat remake w świecie komiksowym. Zdanie podtrzymuję, to co rozpoczął w roku 1986 Kryzys na nieskończonych ziemiach w DC, kontynuują kolejne wydarzenia w rodzaju "Infinite Crisis", "Flashpoint" a w Marvelu od dekady kolejne crossovery to także zmiany alternatywnej rzeczywistości - "House of M", "Age of Ultron" i obecne "Secret Wars". Rzeczywiście nie można jednak wrzucać wszystkich scenariuszy do jednego worka, niektóre pomysły alternatywnych linii czasowych zostały rozegrane dość udanie i weszły już do klasyki. Poniżej kilka przykładów historii, które nie były próbą zmiany status quo, a opowieścią samą w sobie. Jako były redaktor serwisu obecnie znanego jako marvelcomics.pl skupię się na komiksach Marvela, które znam nieco lepiej.
"Days of the Future Past" to klasyczna i trącąca już myszką historia z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, która swego czasu wstrząsnęła komiksami o X-Men realizując okładkową zapowiedź, iż w tym numerze wszyscy zginą. Zeszyty 141 i 142 opowiedziały o alternatywnej przyszłości, gdzie mutanci ścigani są poprzez postapokaliptyczną rzeczywistość, wysyłając w przeszłość Rachel Summers, by nie dopuściła do wydarzeń jakie spowodowały narodziny robotów zwanych Sentinelami. Komiks ten miał swoje reperkusje w kolejnych latach, o jego wadze i nośności świadczy fakt, iż ostatni film kinowy o X-Men był jego adaptacją, którą jakiś domorosły polski tłumacz przetłumaczył jako "Przyszłość która nadejdzie", choć "Dni przyszłej przeszłości" są tytułem znakomitym. Obecnie opowieść ta po ponad 30 latach trąci już myszką, ale w swoim czasie była jednym z najlepszych dokonań tandemu Claremont - Byrne.
"Crossover" to historia jaka rozegrała się dekadę temu na łamach Ultimate Fantastic Four, wychodząc spod ręki Marka Millara. Opowieść została zapowiedziana jako pierwsze spotkanie liniii Ultimate (czyli przedstawiającej odmłodzoną wersję bohaterów Marvela) z inną rzeczywistością, na okładce Reed Richards spoglądał na swą dorosłą wersję z normalnego świata. Wszyscy byli przekonani, że po raz pierwszy dwie linie komiksów ze sobą się spotkają. Zapowiedź i reklama została wykonana perfekcyjnie, aż do ostatniej strony czytelnik czekał na spotkanie dwóch Reedów, tymczasem na niej Ultimate Mr Fantastic trafiał do zniszczonego świata, w którym wybuchła epidemia zombie. Co gorsza zmienili się w nich również wszyscy z bohaterów. Koncepcja zombie w trykotach przyćmiła wszystko, okazała się nośna i świetna, a wkrótce ich historię opisał Robert Kirkman, jako największy znawca Żywych Trupów. Marvel Zombies w rozmaitych inkarnacjach powracają po dziś dzień, a drużyna Zombie Avengers poluje na świeże mięsko.

Skoro jesteśmy już przy Marku Millarze, w tamtym okresie wziął się także za odnowienie Fantastic Four.  Jego historia ciągnąca się przez kilkanaście numerów zebrała wreszcie żniwo w postaci opowieści o Marquise of Death, który niszczył alternatywne wszechświaty, dla samej przyjemności. W historii tej okazało się, że wróg łączy się z miniserią Millara pod tytułem "1985". A tę historię warto już przeczytać, bo jest opowieścią o chłopcu, który wychowuje się w naszej rzeczywistości, usiłując zmierzyć się z rozwodem swych rodziców ucieka w świat komiksów i trwających właśnie "Secret Wars" Marvela. Niespodziewanie odkrywa, iż do naszego świata przedostały się postacie z Uniwersum Marvela planując go zniszczyć. Przez długi czas nie wiemy czy nie jest to wytwór wyobraźni chłopca, wreszcie gdy odnajduje portal prowadzący do Marvelowej rzeczywistości udaje się po posiłki. Pada tam jeden z moich ulubionych tekstów autorstwa Millara, gdy chłopiec prosi o pomoc Avengers, Edwin Jarwis oświadcza, iż "równoległe rzeczywistości leżą w jursydykcji Fantastic Four".
Oczywiście to jedynie krótki przegląd, bo w Marvelu mieliśmy wiele innych historii, a nawet całą serię "Exiles" opowiadającą o wędrówce przez równoległe rzeczywistości komiksowe, na zasadzie podobnej do serialu "Quantum Leap" czy "Sliders". Wspomnę jeszcze, że choć bardzo lubię komiksy Millara, zderzenie komiksowej rzeczywistości z naszą dużo lepiej przedstawili Grant Morrison i Keith Giffen w "Authority". Ale o tym innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz