To jest książka o zonie. Nawet jeśli ta się tak nie nazywa,
w tej powieści zwana jest Strefą X. Napisał ją Jeff VanderMeer, a ja właśnie skończyłem czytać ją
w autobusie w drodze do pracy i pozostaję pod jej głębokim wrażeniem.
Nie jest to książka dla
miłośników S-F pełnego zwrotów akcji i szaleńczych wydarzeń, ale jeśli komuś
podobała się filmowa wariacja na temat „Pikniku na skraju drogi” Strugackich w
wykonaniu Tarkowskiego, powinien po tę książkę sięgnąć.
Jeff VanderMeer to jeden z
najbardziej szalonych pisarzy S-F. W Polsce ukazała się już wcześniej jego
luźna trylogia dziejąca się w dziwacznym postmodernistycznym mieście-planecie
Ambergris, gdzie ludzie zmagają się z dziwacznymi grzybami o nieodgadnionych
celach. Każda w zupełnie innym stylu, otwierające cykl Miasto świętych i szaleńców to zbiór opowiadań, podczas gdy
zamykający Finch to kryminał noir,
opowiadający o czasach upadku ludzkości i zwycięstwie grzybów. Wszystkie robią
niesamowite wrażenie, lecz o tym jak wielka jest wyobraźnia autora świadczy
najlepiej książka Podziemia Veniss.
Dziejąca się w przyszłości, w której modelowanie genomu to chleb codzienny jest
literacką wyprawą do głębin Hadesu. W zasadzie autorzy innych książek, w
których występują potworne istoty mogliby się od VanderMeera uczyć;
plastyczność opisu i różnorodność stworów pozostawia niezapomniane wrażenie.
Wróćmy jednak do książki, która
wywarła na mnie tak niesamowite wrażenie. Unicestwienie
to początek kolejnej luźnej trylogii
zwanej Southern Beach. Pod nazwą tą kryje się tajna agencja monitorująca tajemniczy
obszar zwany Strefą X. Nie dowiemy się skąd wzięła się ta zona, jest
niesamowicie trudna do przeniknięcia, nie obowiązują tam żadne zasady i powoli
się powiększa. Nad brzegiem stoi latarnia morska, o której kompletnie nic nie
wiadomo, wokół wznoszą się ruiny tajemniczych i nieznanych budowli. Każdy kto
wkracza do strefy się zmienia, z jedenastu dotąd posłanych wypraw wracali tylko
niektórzy, zmienieni w tajemniczy sposób nie żyli potem zbyt długo. Ci, którzy
przetrwali nie pamiętali jak przebiegał ich powrót. Znacie to? Książka opowiada
o dwunastej wyprawie, którą tworzą same kobiety. Od samego początku autor
buduje niesamowity klimat, w zasadzie nic się nie dzieje, brak tu anomalii,
zona niczym się nie wyróżnia, jest jednak inna. Dopada ich tajemnicza strefa,
każda z nich zaczyna się zmieniać, wydarzenia oglądamy z punktu widzenia jednej
a bohaterek, opisującej swe przeżycia. I powolne pogrążanie się w otchłani
zagadki i lęku, tajemniczych wydarzeń i znikających osób. Odkrywania, że
najwyraźniej nawet agencja Southern Beach jest częścią tego co się dzieje. Nic
jednak nie jest podane wprost, nic nie jest pokazane. W zasadzie wiele tu się
nie dzieje, potwór zdaje się istnieć tylko w wyobraźni. To nie jest książka o stalkerze
Michała Gołkowskiego. Ta książka ma niesamowity klimat. Ona po prostu nim
pochłania.
Wiem jedno. Chcę jeszcze.
Zamawiam właśnie drugą część. Nie sądzę, żebym dowiedział się z niej czegokolwiek
o strefie, ale to nie jest ważne. Dawno tak dobrej książki nie czytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz