środa, 8 marca 2017

SS-GB

Drugi sezon „Człowieka z Wysokiego Zamku” dostępny jest już od dłuższego czasu, ale odpuściłem. Rozmycie historii i rozciągnięcie jej wymęczyło mnie już rok temu, choć sam serial polecałem i nadal polecam. Tymczasem pojawiła się mała krótka perełka autorstwa BBC, tym razem pozbawiona elementów fantastycznych. Więc jeśli ktoś chce obejrzeć thriller polityczno-kryminalny dziejący się w alternatywnej rzeczywistości, polecam adaptację powieści Lena Deightona, w której SS działa na terenie Wielkiej Brytanii.
To kolejna z historii omawianych w cyklu jesień z nazistami na łamach niniejszego bloga pod koniec ubiegłego roku. Najbliżej jej do „Vaterlandu” Roberta Harrisa, bowiem mierzy się wyłącznie ze stroną polityczną zwycięstwa hitlerowskich Niemiec. Nie wybiegamy jednak daleko w przyszłość, równie dobrze akcja może mieć miejsce w tym samym świecie co „Człowiek z Wysokiego Zamku” Dicka. Od bitwy o Anglię upłynęło kilkanaście miesięcy, została przegrana przez Wielką Brytanię. Chwilowo na świecie panuje pokój, między Niemcami a ZSRR utrzymuje się krucha równowaga. Radziecki minister przybywa właśnie z wizytą do niemieckiej Anglii, na jego cześć jeden z bohaterskich niemieckich pilotów, którzy wywalczyli zwycięstwo w przestworzach (Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu, powiedział zapewne na wieść o tym Hitler) ma odbyć lot jednym z ostatnich zachowanych Spitfire’ów. Gdy podchodzi do lądowania zostaje nań dokonany zamach (co ciekawe samolot ma biało-czerwoną szachownicę, pamiątkę po Dywizjonie 303). Ruch oporu istnieje i stara się walczyć, co radykalizuje nastroje. Polityka łagodzenia przestaje stopniowo działać, skądinąd dowiadujemy się, że pacyfikacja Anglii nie była zbyt brutalna, stracono jedynie podżegacza wojennego Churchilla. Król zdołał uciec. Administracja niemiecka wchłonęła brytyjską, oczywiście nie może tu zabraknąć pokazania dowodów tożsamości, które dla Anglików kojarzą się z represją państwa totalitarnego, bowiem dowody osobiste w swej historii mieli tylko raz, podczas II Wojny Światowej.
W „Człowieku z Wysokiego Zamku” szybko trafialiśmy w świat wielkiej polityki, tutaj oglądamy świat alternatywny oczami zwykłych ludzi. O normalnych twarzach, bo jak to zwykle w brytyjskich filmach aktorzy nie przypominają niczym wygładzonych amerykańskich bohaterów po licznych operacjach plastycznych. Liczba disaskaliów jakie udało się utknąć autorom w pierwszym odcinku, budujących jednocześnie klimat nowej rzeczywistości imponuje. Mamy więc starego cynicznego sierżanta Scotland Yardu, którego niemieccy okupanci zirytują dopiero, gdy zaczną inwentaryzować prostytutki, przeznaczając je dla żołnierzy wermachtu, odbierając mu pole do działania. Mamy sekretarkę będącą kochanką głównego bohatera, która pracuje dla ruchu oporu, wystawiając go na cel. Główny bohater nawet się nie stara rozwiązać zagadkowego morderstwa, gdy tylko odkrywa jego możliwy związek z niemieckim wojskiem natychmiast usiłuje się pozbyć sprawy by uniknąć problemów i móc nadal wieść swój żywot człowieka pogodzonego z losem. Niemiecki nadzorca na wieść o przybyciu specjalnego wysłannika z Berlina wietrzy w tym polityczną okazję, usiłując wykorzystać ją we własnym celu. Morderstwo jest gdzieś w tle, niczym w najlepszym czarnym kryminale. Mamy także błyskotliwe dialogi z filmów z Humpreyem Bogartem (Kiedy przestał pan opierać się przed pracą dla nas Herr Riley? Nie przestałem). Wreszcie mocne momenty, gdy dzieci bohatera proszą go o załatwienie odznaki Gestapo, aby mogły zaimponować innym w szkole. Riley jest rozdarty, pracuje dla Scotland Yardu, teoretycznie niezależnego, zajmującego się wyłącznie sprawami kryminalnymi, praktycznie pod niemieckim nadzorem, do tego niemieckie bomby zabiły mu żonę. Wszystko to razem wzięte buduje alternatywną rzeczywistość codziennego życia. Domyślamy się jednocześnie, że powoli nadchodzi punkt zwrotny, jak dotąd można było budować życie w nowej rzeczywistości, pod niemiecką administracją. Zaczyna się jednak spis ludności, planowana jest segregacja, Scotland Yard wkrótce przestanie utrzymywać swą niezależność policji kryminalnej, która zresztą postrzegana jest przez Anglików jako zdrajcy.
Mieszanka czarnego kryminału z thrillerem politycznym jaką jest „SS-GB” w serialowym wydaniu wyszła nadzwyczaj dobrze. Książka po polsku wyszła ćwierć wieku temu, w zalewie literatury sensacyjnej jaka ukazywała się wówczas po latach posuchy, gdy polscy wydawcy usiłowali nadrobić pół wieku cenzury. Praktycznie jej nie pamiętam, więc serial trzyma mnie w napięciu. I do tego ma jedną z najlepszych czołówek jakie zdarzyło mi się oglądać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz