czwartek, 11 lutego 2016

Świat jest pełen czarnych dziur

Media krzyczą o odkryciu fal grawitacyjnych, oczywiście większość dziennikarzy-stażystów w portalach internetowych nie ma pojęcia o czym pisze, informując, iż teoria Einsteina jest potwierdzona. Raczej istnienie fal, które on przewidział, choć nie uznawał istnienia czarnych dziur, sama teoria od lat jest podstawą fizyki relatywistycznej. A właśnie efektem zderzenia w układzie dwóch czarnych dziur było powstanie fal, które podróżowały przez wszechświat z prędkością światła, nim przeszły na wylot przez Ziemię. O takim ich zachowaniu wiadomo od dawna, nawet gdy ich istnienie było czysto teoretyczne zastanawiano się jak zastosować je w nadprzewodnikach, co umożliwiłoby przesyłanie informacji przez kulę ziemską na wylot. Nie będę tym wszystkim was męczył, w końcu jest google i wikipedia. Codziennie można poczytać o fascynujących odkryciach, jak choćby niedawne stwierdzenie, że czas i przestrzeń nie są względem siebie równomierne. Jak stwierdzono, do przemierzania przestrzeni niekonieczny jest upływ czasu. Miłośnik SF natychmiast dostrzeże tkwiące tu możliwości. Wróćmy jednak do czarnych dziur, w literaturze SF ich pełno, sam termin być może pojawił się po raz pierwszy w “Star Treku” w latach sześćdziesiątych, jako popkulturowe opisanie tego zjawiska, po czym przeszedł do fizyki. Frederic Pohl oparł na koncepcji horyzontu zdarzeń wewnątrz czarnej dziury pierwszą książkę o Heechach, w której główny bohater porzuca tam swych przyjaciół. Ponieważ czas nie płynie, umierają przez wieczność, podczas gdy on starzeje się, opływając w bogactwa, dla których ich porzucił.
Ale skupmy się raczej na czarnych dziurach w rzeczywistościach alternatywnych. Jeff Provine na swym blogu o alternatywnych rzeczywistościach podrzucił dwa bardzo dobre scenariusze związane z pojawieniem się czarnych dziur na Ziemi. Jeden z nich opisuje świat, w którym w Tunguskę w roku 1908 uderzyła miniaturowa czarna dziura, przebijająca Ziemię na wylot. Skutkowało to wypiętrzeniem Cieśniny Drake’a w wielką górę, łączącą Antarktydę i Południową Ameryką, całkowicie zmieniającą klimat. A przede wszystkim odcinającym handel, bo przecież Kanał Panamski wówczas jeszcze nie istniał. Choć świat przetrwał i ma się dobrze, zapewne wykończyłoby go wielkie tsunami i wstrząsy związane ze spotkania się osobliwości z ziemskim jądrem. Ciekawszy jest drugi scenariusz, w roku 2008 podczas uruchomienia zderzacza hadronów wytworzona zostaje miniaturowa czarna dziura. Scenariusz taki zresztą był wówczas rozważany, CERN ma do tej pory w szufladzie plan na taki wypadek (podobnie US Army posiada scenariusz zwalczenia plagi zombie). Nieważne jak nierealne może nam się to wydawać, fizyka jest czymś czego można się moim zdaniem obawiać bardziej niż nieumarłych. W tym wypadku mikroskopijna czarna dziura szerokości kilku protonów wykorzystana zostaje jako nieskończone źródło energii, pozwalające zasilić każdy samochód, pralkę, lodówkę i urządzenie na świecie. Po okresie wstrząsów społecznych świat wchodzi w okres nowej prosperity. Jeśli ktoś zna Star Treka to wie, że w podobny sposób postępowali Romulanie, tworząc sztuczne czarne dziury, stanowiące nieskończone źródło energii. Oczywiście w ich wypadku nie kończyło się to dobrze.
A co z praktyczną stroną fal grawitacyjnych? Cóż, być może przybliży nas do teorii wszystkiego, a przede wszystkim do potwierdzenia istnienia grawitonu. To kolejna z hipotetycznych cząstek elementarnych teorii kwantowej, bo generalnie fizyka kwantowa nie jest w stanie zgodzić się z modelem zaproponowanym przez Einsteina. A na teorii kwantowej stoi multiwersum i światy alternatywne. Lecz z kolei skrót przez czasoprzestrzeń wynika z teorii Einsteina, jeśli ktoś jeszcze pamięta czasy, gdy wormhole określano jeszcze mostem Einsteina-Rosena. Jeśli ma to nas zaprowadzić w kosmos, to czemu nie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz