czwartek, 7 stycznia 2016

Polska nie istnieje

Blogowanie w kolejnym roku czas zacząć. Na dobry początek świeża książka, której internety nie zdążyły jeszcze wziąć na warsztat, czyli przedostatnia publikacja w cyklu “Zwrotnice czasu” - “Polska nie istnieje” Wojciecha Orlińskiego. Choć seria nieco straciła na szacie edycyjnej, to nadal najładniej wydawany cykl na rynku, w twardej oprawie, ciekawie ilustrowany. Jak zawsze zanurzamy się w rzeczywistości alternatywnej, w której coś stało się z Polską. A mianowicie to, że jej nie ma. Nie było jej także co prawda w mym ulubionym “Gambicie Wielopolskiego” Adama Przechrzty, lecz tam to nieistnienie urzekało, bowiem Polacy stanowili de facto siłę nośną carskiego imperium w XXII wieku. Królestwo Polskie graniczyło z pozostałymi zaborami, wchodzącymi w skład Unii Europejskiej i jej zgniłych liberalnych wartości. Tutaj mamy wizję niejako podobną, jest rok 2015, a Polska jako się rzekło nie istnieje. Są jedynie ziemie polskie podzielone na 3 kraje, Prusy, Niemcy i carską Rosję, mentalnie stanowiącej skrzyżowanie caratu i totalitarnego Imperium. Wiele się o tym ostatnim nie dowiemy, prócz faktu, że ludzie znikają tam, jeśli przeciwstawią się władzy, choć komformiści mogą żyć tam całkiem nieźle. Taka Białoruś z carem na czele, czy też putinowska Rosja, porównanie o tyle dobre, że tamten świat nie jest tak bardzo rozwinięty technologicznie. Choć w dawnym Królestwie nie ma kołchozów, dominuje rolnictwo, a przemysł trzymany jest ciasną ręką, wszystko przez to, że resztę świata opanowali komuniści. Stało się to już w wieku XIX, kiedy rewolucja wybuchła w najbardziej uprzemysłowionym na owe czasy kraju świata - USA. Insurekcja robotnicza roku 1877 nie została stłumiona jak miało to miejsce w rzeczywistości, dzięki Polakowi, który wykorzystał swe doświadczenia z Powstania Styczniowego. W ślad za USA podążyły inne kraje, rok 1878 miast stać się rokiem Konkresu, który podzielił Bałkany (kłania się “Lalka” Prusa, jeśli ktoś pamięta na jaką wojnę ruszył Wokulski), stał się rokiem zwycięstw anarchistów. Co za tym idzie w Europie nie narodził się nowoczesny nacjonalizm, ergo nie było wojen światowych, pod które grunt przygotował Bismarck i wojny na Bałkanach, korporacje zostały znacjonalizowane, a tym samym kapitalistycznie podżegacze nie mieli powodu do wojen. Tych w zasadzie od tamtej pory nie było, a w Europie panuje pokój. Ceną jest dużo mniejszy stopień rozwoju (bo nie napędziła go wojna). Rok 2015 to wciąż rok furmanek poruszających się po drogach, ubrania i meble służą na dziesięciolecia, konsupcjonizm i centra handlowe nie istnieją. W zasadzie nie ma automobilów czy samolotów, nie opłaca się podróżować na dalsze odległości. Bo socjalizm przyszedł za wcześnie.

O komunistycznej Ameryce nie powinni pisać Amerykanie, nigdy im to nie wychodzi, z jakiegoś powodu zazwyczaj wersje socjalistycznej USA przekształcają się w parodię, w której liczy się jedynie totalitaryzm, a zapomina się o idei. Opis przeszłości USA gdzie kapitalizm wyzyskiwał Orlińskiemu wychodzi świetnie, jak się okazuje da się zmieszać rewolucjonistów z Docem Hallidayem z OK Coral, a Dziki Zachód w socjalizmem w wydaniu XIX wieku. Choć pomysł, iż socjalizm w wydaniu nienarodowym, eliminujący z historii dwie wojny światowe, uznałbym nieco utopijny, rodem z najlepszych teoretyków ustroju. Lecz to wizja autora, a ścieżki rozwoju historii mogą być rozmaite. To co bardzo mi się podoba to głębokie przemyślenie konstrukcji świata, który rozwinął się zupełnie odmiennie, włącznie z techniką, która na przykład nie doprowadziła do rozwoju silników spalinowych lecz elektrycznych. Świat bez Polski jest zapewne zdrowszym miejscem, a mieszkańcy dawnej Rzeczpospolitej o Polsce w dużej mierze nie myślą. Są obywatelami świata, czy też komunistycznej Europy, obca im koncepcja irredenty (poza rosyjską polską). Prócz głębokiej wiedzy o ruchach lewicowych autor połączył tu swą miłość do amerykańskiej popkultury, stąd mamy i rewolwerowca.
Książka niestety sypie się w warstwie fabularnej i choć nie zwykłem pisać tu recenzji, to wspomnę, że jej spójność jako powieści mocno się sypie. Pojawiają się tajne stowarzyszenia rodem z książek Umberta Eco, matematycy potrafiący nagiąć naukę do własnych celów, jest i zapewne przedstawiciel polskiej irredenty lub wrogiego wywiadu. Lecz klamra spinająca te wątki okazuje się niezbyt spójna, soczewka przez którą patrzymy w postaci oczu głównego bohatera sprawia, że jesteśmy równie zagubieni jak on i nie znajdujemy wyjaśnień. Autor wspomina o sequelu, a szkoda, mam wrażenie, że o ile pomysł i budowa alternatywnego świata jest dobrze pomyślana, Orliński zapomniał, że winna być integraną częścią powieści, wraz z przebiegiem akcji. Wyrzucenie wyjaśnień do posłowia niestety dziełu nie służy. Stąd “Polska nie istnieje” nie obroni się jako książka beletrystyczna, niestety, bo świat alternatywny przemyślany. Sporo potencjału powieściowego zostało w ten sposób zmarnowane.

A scenariusz rewolucji w USA autor opisał kilka lat temu na swoim blogu - TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz