wtorek, 1 sierpnia 2023

Ciemna Symetria: Początek i Koniec

 

Wszystko dzieje się w jednym momencie. I właśnie wówczas się zaczyna, bo czas nie jest linearny, płynie w różnym tempie, nie tylko w jedną stronę, a nierzadko wcale. Jest sekwencją wydarzeń, a przyczyna powoduje skutek, nawet jeśli nierównomierność sprawia, że wyprzedzają się nawzajem, lub inny kierunek czasu sprawia, że są mylnie interpretowane. Są również miejsca, gdzie czas nie płynie w ogóle, a także przestrzenie w których czas nie istnieje, nie mogące współistnieć wzajemnie ze sobą. Na szczęście różne kierunki czasu a także jego jednoczesność wydarzeń dają możliwość, by do tego nie dopuścić.

Zatem wszystko zaczyna się właśnie w tym momencie, co dociera do Satyi, w chwili gdy wydarzenia osiągają założony skutek, stając się przyczyną i powodują, że zyskuje świadomość wszystkich okoliczności.

Wszechświat rozpada się w bólu, a multiwersum pojawia się w chwili eksplozji i ewoluuje w nieskończoną ilość wszechświatów, które różnią się od siebie warunkami tak skrajnymi oraz odległymi, jak woda i ogień. Fenrir rodzi się w tym momencie i miejscu, które zadaje mu ból, przychodząc na świat otoczony grawitacją, tworzoną przez czerwone kręgi. Jego istnienie rozpoczyna się wraz z rozpoczęciem ewolucji wszechświatów, wywołaną przez załamanie kwantowe, w sercu ciemnych materii, czasu i grawitacji.

Bo staje się to w momencie gdy kula z karabinu snajperskiego Satyi Nayady przebija głowę Berii, a następnie stojącego tuż za nim generała Mrok. Rozbłyska tam jasnym światłem, bo stanowi wszechświat sam, w sobie, niosąc w sobie moc, która została tam skryta aby uwolnić ciemność, jaką nosi w sobie generał. To kula z karabinu, który dawno temu upuściła w kręgu kamieni i inna snajperka, gdy zginęła na oczach Waltera. Mrok wypływa z generała, ciemna materia wraca wprost do Ciemnej Pani, wyzwolonej porzez strzaskanie zbiornika grawitacyjnych okowów, a ona odzyskuje to, co jej zabrano i uderza swą mocą w uwięzionego Fenrira, który zapada się w tej samej chwili w swej entropii. Nie może się rozrastać, uwięziony przez siły grawitacyjne, które zabijają go, ponieważ nie ma ich w jego wszechświecie, i ranią go upływem czasu. W ten sposób Fenrir umiera, o ile można użyć w jego przypadku takiego określenia.

Fenrir przychodzi na świat, czuje zadawany ból, następnie zaczyna uciekać, brocząc we wszystkich wszechświatach ciemną materią. Nieskończona liczba ewoluujących wymiarów zostaje zamknięta wówczas w ograniczonej przestrzeni i nakłada się na siebie ewoluując, a Fenrir wyrywa się z niewoli. Unosi się ponad świat, którego nie jest w stanie pojąć, a świat nie jest w stanie pojąć jego. Żywi się promieniowaniem jądrowym, ucząc się w nim przemieszczać dociera do Marsa, a nakarmiony oddala się, odnajdując źródła pożywienia w postaci położonych daleko słońc. Ucieka jak najdalej od miejsca, które zadało mu ból, żywiąc się gwiazdami, zmieniając wszystko po drodze, zostawiając ślad w postaci ciemnej materii, którzy niektórzy wezmą za komunikację. Aż dociera do swojego wszechświata jednoczesności czasu, który nie może istnieć w tym samym miejscu co świat bez czasu i świat z upływem czasu. Na szczęście coś dokonuje anihilacji wszystkiego, gdy tam skąd uciekł, to co spadło i zostało zestrzelone, wznosi się ponad ziemię, a następnie odlatuje z powrotem do miejsca, z którego przybyło.

Ale to subiektywne odczucie tego, co się dopiero wydarzy. Lecz nie wydarzyło się, bo dla tych, dla których czas płynie w inną stronę, początek wygląda inaczej. Multiwersum rodzi się i rozpoczyna ewolucję w chwili gdy nad Ziemią następuje eksplozja jądrowa i trafia w coś, co nadleciało od strony pasa Kuipera. Być może to inny wszechświat, Satya nie ma pojęcia, co wówczas przybyło. W chwili trafienia wszystko eksploduje ciemnymi materiami, dochodzi do narodzin wszechświatów, które w tym momencie istnieją już od zawsze, lecz uwięzione są w tych samych hiperpozycjach, bo ogranicza je zdarzenie, które je stworzyło. Ewoluują w tym samym momencie, aż po kres, kiedy rodzi się wszechświat ostateczny i tylko on powinien pozostać, jednak coś zmieniło warunki i wszystkie wszechświaty tańczą w jednym miejscu, choć stanowią multiwersum, a ich istnienie nie dobiega końca. Ostateczny wszechświat musi wyeliminować zagrożenie, Fenrir rusza poprzez wszechświaty, być może by je zrozumieć, a być może je zniszczyć, po drodze karmi się energią jądrową gwiazd, gdy przybywa do wszechświata, w którym doszło do rozbicia, idąc śladem tego, co nadleciało od strony pasa Kuipera, tropem ciemnych materii, które do niego przemawiają. Dociera do Ziemi, gdzie znajduje ich źródło i zostaje uwięziony w upływie czasu, następnie wszystko znika w implozji i wszechświat umiera.

Tak wygląda początek i koniec, koniec i początek. To nie jest pętla, to stany fizyki kwantowej. To nie są możliwości, lecz równoczesność. Tak wygląda wszechświat z którego przybył Fenrir. Nie ma przyczyny i skutku, wszystko jest, nie w tej samej chwili czy momencie, ale po prostu istnieje, bo czasu nie ma. Wszystko to dzieje się, lecz dla istot odczuwających upływ czasu można w tym układzie sekwencje dowolnie zmieniać. Bo dla nich istnieje zarówno przyczyna jak i skutek. One to już raz przeżyły, nieistotne w jakiej kolejności, we wszechświatach, gdzie upływ czasu ma różny kierunek i tempo. Dla Fenrira czas nie upływa, on istnieje wszędzie w każdym momencie, zostaje wtłoczony w ten bieg, gdy pojawia się w tym wszechświecie, szukając źródła problemu jakim jest brak czasu i uciekając z niego, gdy zaczyna odczuwać upływ i ból zadany przez grawitację, tworzącą czas.

Satya to wie, bowiem to ona układa sekwencje wydarzeń i układała je zawsze. Gdy moc ciemności trafia w Ciemną Panią uderza również w nią, a z niej w Fenrira. I rozumie już, że każdy spełnił swą rolę, w spirali przyczynowości, a ona musiała do tego doprowadzić, więc zaczyna do tego doprowadzać. Z innych wszechświatów patrzą na nią istoty takie jak Ciemna Pani, nie są ludźmi, nie ma pojęcia czym są, ale usiłują powstrzymać rozpad uniwersum. Można to zrobić przestawiając sekwencje wydarzeń, tam gdzie czas płynie i ma przyczynę oraz skutek. W świecie, z którego przybyła. Bo w multiwersum nie ma wersji przyszłości i możliwych permutacji, sprawiających, że spośród nieskończonej liczby możliwości przebiegu wydarzeń można wybrać ich wersję, w której wszystko ocaleje. Skoro jest jednoczesność, można przesuwać wydarzenia, nie we wszechświecie Fenrira, ale w tym, gdzie czas biegnie, co pozwala na ich ustawianie i powodowanie przyczyn prowadzących do skutku.

Satya widzi to wszystko jak i nieskończoną liczbę światów. Widzi jak przybywa Ciemna Pani, poświęcając się bez możliwości powrotu do swego wszechświata, w którym mieszka pośród ciemnych materii, a zdolności jakie posiada są czymś zwykłym. Aby go ocalić musi doprowadzić do ciągu wydarzeń, który to umożliwi. Jest w każdym momencie czasu, lecz tylko i wyłącznie między 1961 a 1989 rokiem. Wszechświaty utknęły w tej samej pozycji przestrzeni, nieważne w którą stronę płynie bądź nie płynie czas i to musi ulec zmaniie. Ciemna Pani łączy się w jakiś sposób z Satyą, czerpiąc z jej wiedzy, korzystając z niej i zmieniając ją w Ciemną Panią, choć Satya nią nie jest i nigdy nie będzie, ale była nią zawsze. Widzi nieskończoną liczbę wydarzeń prowadzących do zagłady wszechświatów i próbuje do tego nie dopuścić, cały czas zmieniając sekwencję, co zmierza wydarzenia. Mija nieskończoność nim zostaje znaleziony właściwa chronologia.

By się to wszystko zadziało Satya musi sprawić, by Walter odnalazł Kompleks, aby mogła go zniszczyć, doprowadzając do badań nad ciemną materią i odkrycia Fenrira, przygotowania roju, który go zniszczy, musi dać moc Światle, aby dokonał kolapsu i zebrał broń atomową, którą powiększy Fenrira, gdy uwięzi go rój. Wszyscy muszą trafić na swe miejsca, aby to się udało. Ona musi znaleźć Waltera na Marsie, by dotarł tu w tej chwili, dzięki jej wiedzy Ciemna Pani migocze ciemną materią imiona alfabetem Morsa, Gerber musi dostać karabin Nadii, dotknięty przez nią w kręgu, gdy przychodzi na koniec walki Waltera z Zachertem, by zastrzelić Arkuszyna, aby w jego głowie znalazł się pocisk, który sprawi, że tamten choć martwy będzie żył dzięki ciemnym materiom, nosząc w głowie to, co może je pokonać i zaniesie go do momentu, w którym Deveraux będzie mogła wystrzelić. Te i setki innych wydarzeń, które dzieją się w nieskończonej liczbie możliwości, ale muszą zadziać się w takiej sekwencji, aby Satya rzuciła karabin do Waltera, ten strzelił do Ciemnej Pani by ją zabić i uwolnić, a Deveraux pociągnęła za spust w momencie gdy Fenrir zapadał się będzie z powodu nasycenia i jednoczesnego odczuwania czasu powodowanego przez grawitację, by nie zdążył zniszczyć multiwersum, a wówczas wniknie w niego ciemna materia, stanowiąca moc Ciemnej Pani, wykorzystując jego osłabienie.

Satya nie jest Ciemną Panią, ta po prostu czerpie od niej wiedzę, a Satya uczestniczy w tym poprzez nieskończoność, gdy poprawia sekwencję wydarzeń, poprzez swoje manifestacje, działanie, dając się uwięzić, by znaleźć się w tym miejscu w tej chwili. Odczuwa inne wersje tego co się nie wydarzyło, lecz istotne jest tu i teraz. Widzi inne wszechświaty, które niszczy Fenrir, gdy ostateczny wszechświat usuwa sprzeczności, w tych wszechświatach żyją istoty niepodobne do ludzi. Są istoty zwące siebie Kolektywem, są inne bardziej mroczne, są także takie, których cele stoją w sprzeczności z działaniami Ciemnej Pani, mają własne agendy i usiłują jej przeciwdziałać. Są i światy ludzkie, a ona dostrzega nawet taki, gdzie stoi obok Waltera w jakimś laboratorium, usiłując wszystko zmienić, by ocalić multiwersum.

Wszystko to trwa przez nieskończoność, a Satya jest kotwicą Ciemnej Pani, która nie potrafi w żaden sposób porozumieć się z mieszkańcami tego wszechświata, podobnie jak Walter nie był w stanie z Polakami. Ona nawet nie postrzega go tak jak oni przy pomocy kilku zmysłów, żyjąc pośród ciemnych materii, świadoma jest tylko czasu i wydarzeń, które układa właśnie w tą jedną właściwą sekwencję.

A Satya złączona z Ciemną Panią ocala wraz z pozostałymi wszechświaty przed tym co nadeszło, nadchodzi i nadejdzie. Przed Fenrirem.

I w ten sposób wszystko się kończy i zaczyna, zaczyna i kończy.

Początek i koniec >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz