Wu Shu
Zhan czekał cierpliwie rozpoznając nierzeczywistość. Miała układ
wertykalno-horyzontalny, receptory mapowały pobliskie odnogi tuneli pozostając
niewykryte. Dzieci Mroku zdawały się nie wyczuwać ich obecności, otaczały go
kręgiem, gotowe do ataku. Rozproszyły się by implozja nie zdołała pochłonąć
wszystkich naraz. Była to nauka dla Wu Shu Zhana, którego Pierwsza uprzedziła,
aby niczemu się nie dziwił, lecz gromadził dane o otoczeniu. Zatem Dzieci Mroku
nabywały doświadczenie w sposób podobny do nie-ludzi, analogicznie jak czynił
to w tej chwili on. Badał i obserwował, by strumień informacyjny Nacji mógł je
przetworzyć i poprzez mioty naukowe, wyciągnąć wnioski i przekazać je Władczyni.
Jak każdy z dowódców Nacji, wiodący mioty bojowe do celu, wyposażony był w
autonomię informacyjną, poza Niebiańskią Świątynią umożliwiającym mu na
samodzielność w Nierzeczywistości. Spoglądał na Dzieci Mroku prowadząc
rozważania na temat ich natury, nad formą ich komunikacji, tak dalekiej od
strumienia informacyjnego i niewerbalności, a jednocześnie tak bliskiej. Prawie
słyszał szum ich mowy, w jakiś sposób zbliżonej do mowy Dzikich, erratycznie
transkryptowanych mieszkańców ziem dzielących nierzeczywistość od Niebiańskiego
Pałacu. Choć nadzorcy zdawali się być nie-ludźmi zdawali się częściowo dzielić
taką formę komunikacji. Jednocześnie nie znać było na ich formie rysu
transkrypcji, co dziwiło Wu Shu Zhana.
Skupił
się na otoczeniu i nieprzyjemnym wrażeniu, jakie odczuwał, gdy znalazł się na
stacji tak daleko wysuniętej na południe, gdzie znaki ułożono w postać słowa
„Muranowska”. Miejsce nie nosiło cech bojowych, które zdążył poznać w starciach
ze zdrajcami, choć materiał i sposób konstrukcji przypominał mu bazy
przeciwnika jakie rozpoznały receptory poprzednich miotów, tocząc boje choćby
na Niebiańskiej Gwieździe. Choć zdawał sobie sprawę, iż znajduje się w części
systemu transportowego podziemnego miasta, przeznaczenia poszczególnych
obszarów mógł się jedynie domyślać. Miejsce to najwyraźniej zamieszkiwali
nie-ludzie, a Wu Shu Zhan zaczynał dochodzić do wniosku, iż związek między nimi
a Dziećmi Mroku nie ma charakteru zasobu Nacji. Nie stanowili całości, a Dzieci
nie były odpowiednikami miotów bojowych, lecz czymś innym. Zatrzymani w połowie
transkrypcji nie stanowili odpowiedników mandarynów, między trzema grupami brak
było formy pozazmysłowej komunikacji, prócz pojedynczych impulsów między
zatrzymanymi a Dziećmi. Struktura informacyjna zasobu jednostek pozostawała
dlań niejasna. Choć czerpali ze źródła najwyraźniej wszyscy poza Dziećmi
posiadali indywidualność. Nie rozumiał czemu ich władca nie nadał wszystkim
poddanym najwyższej formy. Być może z powodu podlegania prawom
nierzeczywistości, w której pozostawał, choć przyczyna z jakiej nie dokonał
przejścia dalej była dla Zhana w pełni jasna i zrozumiała. Strzegł bramy. I
czegoś jeszcze.
Ulotne
wrażenie, jakie Zhan miał od chwili przybycia na stację, wrażenie obecności
mocy, której nie rozumie, nasilało się. Znajdowało się gdzieś w podziemnym
mieście, jej wzorzec był widoczny i wyczuwalny, podobny do Dzieci Mroku, który
zaczął mu się jawić jako wypaczony. Usiłował skupić się na jego lokalizacji,
ledwie wyczuwając jego ingerencję w nierzeczywistość.
A potem wszystko
uległo zaburzeniu, niczym rozbłysk ciemności zakłócający otoczenie. Nadchodził
wróg. Zhan ujrzał idącego w jego stronę mężczyznę, który nie był
nie-człowiekem, zatrzymanym, ani też Dzieckiem Mroku. Zhan nie potrzebował
receptorów by dostrzec, iż idący ku niemu pośród cieni mroku jaśnieje światłem
blasku ciemności, rozrywającym jej ciemną symetrię. Gdy stanął przed nim
spojrzał generałowi wyzywająco w twarz, w sposób jaki potrafili uczynić to
jedynie nie-ludzie, zdrajcy i barbarzyńcy.
- Generał
Wu Shu Zhan, wiodący niezwyciężoną niebiańską armię – Zhan wypowiedział
przygotowaną formułę, mężczyzna jednak milczał. Przeszywał Zhana swym
spojrzeniem, a generał milczał, znosząc cierpliwie tę obrazę. Sam usiłował
studiować przeciwnika, jednak mężczyzna zdawał się umykać sprzed jego oczu,
rozpływając w otaczającej ich ciemności. Jego wzrok przenikał Zhana na wskroś,
generał przerwał więc milczenie: - Czy reprezentujesz Władców Mroku? – zapytał.
- Można
tak powiedzieć – przyznał tamten, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas.
Uśmiech, przypomniał sobie Zhan. Oczekiwał, aż tamten poda mu swe imię, zgodnie
z dawnymi zwyczajami, praktykowanymi w nierzeczywistości, to jednak nie
nastąpiło. Zhan zastanawiał się czy stanowić może to wyzwanie, bądź obrazę, nie
przybył tu jednak po to, by dać się ponieść emocjom, którymi charakteryzowali
się nie-ludzie. Czuł jak tamten przenika go swym spojrzeniem, nie mogąc skupić
się na istocie tamtego. Zdawał się być rozdarty między nierzeczywistością,
płonąc blaskiem prawdziwego świata, stał jednak przed nim, w pełni istniejąc w
tym miejscu. Zhan sięgnął ku receptorom, wbrew swej wcześniejszej ostrożności
posłał im sygnał by przysunąć je bliżej, pragnąc poddać mężczyznę analizie, by
miot naukowy mógł ocenić tę niepojętą istotę. Receptory milczały, a on nagle
pojął że nie ma z nimi kontaktu. Więź kolektywna została zerwana, a on był osamotniony.
W ułamku sekundy przez jego umysł przeniknęło przerażenie, myśl o tym iz już
nigdy nie odzyska więzi, nie wymieni informacji z Władczynią i zostanie
porzucony w wieczności braku poleceń, później jednak odnalazł spokój, gdy
zaszczepiony imperatyw przypomniał mu, że należy do generalicji, mogącej
decydować samodzielnie w obrębie wskazań informacyjnych, nie jest jednym z
miotów bojowych Nacji, nie potrafiących działać bez imperatywu.
- Wołasz
swoich żołnierzy – stwierdził mężczyzna. - Usiłujesz mnie zabić? Nie mogę ci na
to pozwolić.
- Co
uczyniłeś? - zapytał spokojnie Zhan.
- To
dobre pytanie – odparł tamten z dziwną barwą głosu. - Pokonałem wszystkich
twych wojowników?
Zhan
rozważył możliwości.
- Nie
sądzę – odparł. - Raczej powstrzymaliście…. - przez chwilę szukał słów,
mogących stanowić odpowiednik strumienia informacyjnego, wreszcie zdecydował
się na w jego mniemaniu właściwe. - Zerwaliście łączność.
-
Przerwałem waszą więź kolektywną – odparł tamten. - Jesteście na naszej łasce.
Zhan
odnalazł się już w grze, którą prowadził tamten. Pierwsza wybrała go do tej
rozgrywki mądrze, przypominając o ruchach jakie piony wykonywały w dawno
zapomnianym Go i sztuce zwanej w Nie-rzeczywistości dyplomacją. Stanowiącej
umiejętności taktyczne prowadzenia wojny, wiedzy mistrza Sun-Tzu, będącej
częścią strumienia informacyjnego.
- Czy
Władcy Mroku są równie aroganccy jak ich reprezentant? - starannie dobierał swe
słowa. - Czy także wypowiadają słowa nie odpowiadające prawdzie, chcąc wybadać
rozmówcę? - spoglądał na reakcję tamtego, oceniwszy realne możliwości prawdy
zawartej w jego słowach. Nie doczekał się od razu odpowiedzi. A zatem swój
śmiały ruch wykonał poprawnie, tamten odciął go od strumienia informacyjnego i
blefował, sprawdzał reakcję, usiłując dowiedzieć się o Nacji jak najwięcej. -
Wciąż słyszę Niezwyciężoną Armię i jest ona gotowa do Ostatecznego Marszu –
uprzedził. Ten cios wymierzył jednak błędnie.
- Lecz
twoi ochotnicy kręcą się bezładnie, najwyraźniej pozbawieni twych rozkazów –
odparł mężczyzna. - Których nie pozwolimy ci wydać.
- Jestem
jedynie jednym z niezliczonych generałów Władczyni – odparł Zhan. - Gdy mnie
zabraknie przybędą kolejni.
- Jak
widzisz mamy sposób by was powstrzymać. Co uczynią wasze oddziały, jeśli
zerwiemy między nimi więć kolektywną? - zapytał tamten. - Będą się kręcić
bezładnie i zostaną z łatwością pokonane.
- Zdołają
was pokonać – odrzekł Zhan. - Widzieliście co potrafimy.
-
Przychodzicie rozmawiać – powiedział mężczyzna. - A jednak zabijacie.
-
Przychodzimy rozmawiać – rzekł Zhan. - A wy demonstrujecie swą moc. Podobnie
jak my. Przychodzę tu samotnie, pokazując iż się was nie boję. Ty również,
Reprezentujący Władców Mroku. Wiemy, że stoi za wami siła. Widzieliśmy jak
pokonaliście odstępców i ich maszyny w mieście na górze – ujawnił to, czego
dowiedział się od receptorów obserwacyjnych w ciągu ostatnich godzin, które
wyczuły załamanie nierzeczywistości, gdy wróg przybył w sile usiłując opanować
powierzchnię. - Pokazaliście naszą siłę walcząc z nimi i z nami. My ukazaliśmy
naszą. Przybyliśmy rozmawiać.
-
Rozmawiać… - tamten wyraźnie rozważał jego słowa. - Co więc oferujecie?
-
Pierwsza Władczyni Quing oferuje Władcom Mroku przymierze – Zhan przekazał
słowa, z którymi go przysłano.
- Quing?
- zaśmiał się tamten, po czym zaczął wypowiadać niezrozumiałe do końca słowa. –
Naprawdę chcecie mnie przekonać, że stara dziwka wciąż jeszcze żyje? Kim wy
naprawdę jesteście?
-
Jesteśmy nacją Niebiańskiej Świątyni, kroczącymi droga władczyni Quing –
wyjaśnił Zhan, a jego rozmówca milczał.
- Dobrze, niech tak będzie… - powiedział wreszcie. – Choć nie mówicie
prawdy. Ale przyjmijmy, że Quing to ta sama Quing, a wy jesteście tym, za kogo
się podajecie, choć doskonale wiem, że tak nie jest. Wiedziałem, że jest
sprytna, choć nie sądziłem, że zdoła utrzymać władzę po śmierci Mao – Zhan
stężał słysząc imię władcy z czasów przodków. - A wydawało się, że nie macie
już nic wspólnego z Chińczykami… Imperialiści mają dla was dużo bardziej celne
określenie – Kolektyw…. - mężczyzna spoważniał. - Do rzeczy. Jakiego rodzaju
przymierze?
- Przeciw
zdrajcom i barbarzyńcom.
- Czyli
Związkowi i Sojuszowi – przetłumaczył sobie mężczyzna. - Czemu uważacie, że interesuje
nas takie przymierze?
-
Walczycie już z nimi – zauważył Zhan. - Na górze są jedni i drudzy.
- I
pokonali wasze siły po tym jak uciekały przed… naszymi ludźmi – przypomniał
mężczyzna. - Cóż więc możecie zaoferować?
- Skoro
oni się sprzymierzyli, wam również potrzebny jest sojusznik.
-
Sprzymierzyli się, mówicie – z namysłem przeciągnął słowa.
- Podczas
walki na górze walczyli przeciw nam wspólnie – Zhan żałował, iż nie ma sposobu
by przekazać tamtemu przez strumień informacyjny, tego co zaszło podczas
starcia gdy miot ścigany przez Dzieci Mroku natknął się na powierzchni na
zasadzkę zastawioną przez czerwonych zdrajców i czerwonych barbarzyńców.
Władczyni rozważała nawet czy nie współdziałali oni z Dziećmi Mroku, jednak
ostatnie z obrazów zawartych w strumieniu jasno świadczyły, iż gdy kończono
wybijać miot, rozpoczęto walkę ze ścigającymi ich Dziećmi Mroku. - Walczą
przeciw nam wspólnie nie od dziś – dodał po chwili. - Na Płomiennej Gwieździe
również walczyli ramię w ramię.
-
Płomiennej Gwieździe?
- Na
niebie – Zhan przypomniał sobie po chwili słowa Władczyni. - Zwaliście ją
Gwiazdą Wojny.
- Mars –
pokiwał głową mężczyzna w zamyśleniu, jak gdyby rozważał jego słowa.
- Są
naszymi wspólnymi wrogami – powiedział Zhan. - I dlatego potrzebujecie
przyjaciół.
- Mam
wrażenie, że to raczej wy potrzebujecie przyjaciół – odparł mężczyzna. - Bo
wasza Niezwyciężona i nieskończona Armia przegrywa starcia z siłami Związku i
Sojuszu. I przychodzicie do nas, bo widzieliście co potrafimy. Że jesteśmy w
stanie pokonać każdy desant.
- Każdy
jest w stanie powstrzymać falę – rzekł po chwili Zhan. - Czy jednak będziecie w
stanie zmierzyć się z oceanem?
- Nic się
nie zmieniło – mruknął mężczyzna. - Tak samo jak niegdyś mówicie aforyzmami. Co
macie dokładnie na myśli?
- Wiemy,
że przybywa tu cała armia zdrajców – rzekł Zhan. - Zebrana w całej swej sile.
Nadciągają ze wschodu. Wkrótce tu dotrą.
- Wasze
informacje są równie dobre jak nasze – odrzekł spokojnie mężczyzna. -
Powiedzcie, jak je zdobywacie? Bo wasze próby otwierania tych… bram i
przerzucania sił, które są natychmiast wybijane, są nieco… nieudolne.
Zhan
milczał, nie zamierzając odpowiadać na zadane pytanie. Nawet gdyby chciał,
próba wyjaśnienia nie-człowiekowi istoty zasilenia strumienia informacyjnego
spełzłaby na niczym. Mioty rozpoznawcze spełniały swe zadania, kończąc swe
funkcjonowanie w nierzeczywistości, gromadząc dane niezbędne do zasilenia
strumienia. Jednak jego rozmówca nie pojąłby tego, nawet jeśli był czymś więcej
niż nie-człowiekiem, wciąż jednak nie należał do Nacji.
-
Nieistotne – stwierdził wreszcie tamten, widząc iż nie doczeka się odpowiedzi.
- Tylko głupiec uznałby, że wasza
propozycja jest niegodna rozważenia. Władcy Mroku przemyślą waszą ofertę. Do
tego czasu… dla poszanowania naszych wzajemnych relacji, pozostańcie w tunelu w
miejscach, które zajęliście. Zapewne po to, by ukazać nam waszą przewagę i
siłę, generale?
-
Przybyliśmy szukając przymierza – odparł Zhan.
- Jak
powiedziałem tylko głupiec go nie rozważy – odrzekł mężczyzna, a jego głos
przybrał groźny ton. - Lecz inny głupiec uzna, że jego rozmówca nie wie, co
kryje się za przemieszczaniem własnych wojsk i opanowywaniem przyczółka
przeciwnika. Dla dobra… naszej wspólnej sprawy, generale, wstrzymałbym dalsze
otwieranie waszych bram w tunelach, jeśli waszą intencją jest rzeczywiście
nawiązanie współpracy. Chyba, że przybyliście w innym celu, a wtedy… To co
pokazaliście, jest udaną sztuczką. Możecie pokonać nasze wojska. Lecz my
myślimy w większych kategoriach. Jeśli widzieliście co stało się na lotnisku na
powierzchni, wiecie, co możemy uczynić z waszym przyczółkiem. Zatem iddźcie,
podejmijcie odpowiednie decyzje, pozwolę wam nawiązać kontakt z waszą
władczynią. Potem porozmawiamy – nie czekając na odpowiedź mężczyzna odwrócił
się i skierował w ciemność, z której przybył. Zhan spoglądał za nim
beznamiętnie, usiłując zrozumieć co właśnie usłyszał. Ścieżki rozumowania
nie-ludzi były mocno pokrętne i niepojęte.
Gdy
usłyszał z oddali stukot, a jego oczy dostrzegły oddalający się torami
dziwaczny pojazd, którym przybył tamten, odwrócił się i skierował ku swym
oddziałom oddając przemyśleniom. Nagle poczuł jak powraca do niego strumień
informacyjny i łączność z receptorami.
Wowczas
uderzył w niego niczym grom nagły przekaz, swym bólem rozrywając łączność i wbijając
się głęboko w strumień informacyjny, niczym najgłośniejszy krzyk.
Znajdź mnie! To nadeszło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz