piątek, 4 listopada 2016

Powrót do Wysokiego Zamku

Minął już prawie rok od premiery „Człowieka z Wysokiego Zamku”, serial zatonął w zalewie nowych propozycji, jako produkcja Amazona nie miał szansy przebić się przez konkurencję Netflixa i HBO. Zresztą serial odbiega mocno od tego do czego przybyli widzowie, jest monotonny a nawet nużący. Jednakże krytycy zgodnie uznali go za jedną z najlepszych produkcji wszech czasów. Tymczasem przemknęła ona prawie bez echa.
Dziesięcioodcinkowa adaptacja jednej z najbardziej znanych powieści Philipa K. Dicka przenosi nas do lat sześćdziesiątych, do świata w którym Japonia i Niemcy wygrały II Wojnę Światową. Terytorium USA zostało podzielone na Japońskie Stany Pacyficzne i Wielką Nazistowską Rzeszę, między którymi leży strefa buforowa. Oba mocarstwa powoli dążą ku konfrontacji, niepokój wzbudza jedynie powieść Utyje szarańcza, której autor, tajemniczy Abendsen, przedstawia alternatywny świat, w którym państwa osi przegrały II Wojnę Światową.
O książce tej niegdyś pisałem, tak naprawdę genezę zaistniałego biegu wydarzeń traktuje pretekstowo, istotne jest odkrycie zasad rządzących światem. Stąd punkt rozbieżności został zarysowany i trudno dać mu wiarę, jak zauważył choćby David Brin, fakt iż udany zamach na Franklina Delano Roosevelta powoduje w konsekwencji przegranie przez Amerykę wojny, jest mało prawdopodobny. Jest to jednak elementem fabuły książki, bowiem z każdą kolejną stroną odkrywamy, iż świat nie miał prawa zaistnieć, a do takiego wniosku dochodzą bohaterowie.
Stąd też byłem ciekaw jak wybrną z tego twórcy serialu, Dick nie ma bowiem szczęścia do ekranizacji i często wychodzą z nic potworki, ale „Człowiek z Wysokiego Zamku” wychodzi z tej potyczki zwycięsko. Od strony plastycznej nie można nic mu zarzucić, twórca dekoracji odrobił swą lekcję, również historyczną i kulturową. Japońska Ameryka wygląda niczym kraj orientu, San Francisco przypomina przedwojenny Szanghaj, gdzie wpływy europejskie mieszały się z chińskimi i japońskimi. Po ulicach grasuje Kempeitai, a poddani azjatyckiej strefy dobrobytu skłaniają się ku tradycji. Kontrastuje z tym rozwój techniczny III Rzeszy, która już dawno wyprzedziła Japonię, posiada nie tylko odrzutowce, lecz również znacznie większy arsenał atomowy. Państwa prą powoli ku konfrontacji, między nimi trwa wojna. Rozpoczynają wyścig, by odnaleźć autora Szarańczy, tutaj będącej krótkimi filmami, flashowymi newsami z alternatywnej rzeczywistości. Czy też wielu rzeczywistości, bowiem są one niespójne, prezentują choćby Stalina żyjącego w roku 1954, choć w naszym świecie zmarł rok wcześniej, w tym zaś dokonano jego egzekucji pod koniec lat czterdziestych. Jednak najważniejsza z prezentowanych rzeczywistości przedstawia klęskę Niemiec i Japonii w roku 1945.
Autorzy postanowili nieco urealnić historię prezentowanego świata. Punkt rozbieżności to nie tylko śmierć Roosevelta lecz także ciąg wydarzeń, które doprowadziły do zrzucenia na USA bomby Heisenberga (znamy tę nazwę z pewnego opowiadania polskiego autora). W ten sposób powstały dwa supermocarstwa, które po wojnie podzieliły się światem. Niemieckie ma przewagę ekonomiczną i technologiczną i zamierza to wykorzystać, co przepowiada Szarańcza, ukazując zrzucenie atomówki na San Francisco. Właściwej akcji serialu nie będę tu przedstawiał, część bohaterów jest z grubsza podobna, choć pojawia się tu nawet Adolf Hitler we własnej osobie, w książce nie występujący. Choć właściwy sens dzieła Dicka został zepchnięty na bok, pod koniec dochodzimy do tego samego momentu, gdy okazuje się, iż prawdę na temat rzeczywistości dostrzec można wyłącznie w zmienionym stanie świadomości.
Nie wiem na czym polega problem z tym serialem, nie wciąga, a jego akcja nie porywa. Lecz mimo to oglądając go uważny widz będzie delektować się detalami, alternatywną rzeczywistością z lat sześćdziesiątych z techniką jaka nie zaistniała w naszej rzeczywistości. Pod tym względem – co podkreślę raz jeszcze – naprawdę twórcy stanęli na wysokości zadania i choćby dlatego serial wart jest obejrzenia. Jednakże wprowadziwszy intrygę szpiegowską, a także kryminalną, autorzy zagubili nieco najistotniejszy z elementów. To, że kluczem do zrozumienia tego co się dzieje jest nie pościg za ruchem oporu, lecz właśnie filmy. Naziści są jak zwykle paskudni, a Japończycy wyjątkowo łagodni, choć podczas wojny w swym okrucieństwie prześcignęli Niemców.
Niepokoi jedynie fakt, iż planowany jest drugi sezon. Ale taki już urok seriali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz